FORUM PORTALU ALKOHOLIZM.AKCJASOS.PL Strona Główna FORUM PORTALU ALKOHOLIZM.AKCJASOS.PL
warto rozmawiać...

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy mówić alko o mechanizmach uzależnienia?
Autor Wiadomość
kaki 
przyjaciel forum


Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 03 Sie 2016
Posty: 285
  Wysłany: Śro 03 Sie, 2016 20:13   Czy mówić alko o mechanizmach uzależnienia?

Witajcie, jestem tu nowa. Mam pytanie: czy podczas rozmowy z osobą zmagającą się z chorobą alkoholową tłumaczyć jej, że jej zachowania wynikają z mechanizmów uzależnienia? Gwoli wyjaśnienia: chodzi o mojego męża. Pije przeciętnie 3-4 piwa na dzień. Zdaje sobie sprawę z problemu - niedawno przyznał się do tego, ale jednocześnie - jak typowy alkoholik - następnego dnia zaprzecza że ma problem. Wiem, że NIE WIE, na czym polega istota choroby alkoholowej. Dla Niego alkoholizm polega tylko na notorycznym upijaniu się i zwiekszaniu dawek alkoholu, a alkoholik to wciąż menel, a On przecież taki nie jest. Nie dopuszcza do siebie informacji, że ów menel to tylko skrajny przypadek alkoholika. Że wielu uzależnionych to osoby takie, jak On - szanowane, uznawane za wzór cnót przez otoczenie. Obecnie jest w fazie kolejnej próby abstynencji i udowadniania, że jak chce, to może przestać pić i może kontrolować picie. I potrafi być obecnie bardzo przykry w "odbiorze": złośliwości, dokuczanie, dopowiadanie sobie, nastawienie, że uwzięłam się na Niego, itp. Czegokolwiek nie powiem czepia się - nawet mrugnięcia okiem, nie takim tonem wypowiedzianego "dzień dobry", etc. absurdy. Jakiekolwiek słowo wypowiedziane rodzi ryzyko, że źle zinterpretuje i awantura gotowa. Irytujące straszliwie. Ale rozumiem mechanizmy działania choroby. Coraz lepiej radze sobie z nieodnoszeniem Jego zachowania do siebie, choć - oczywiście ;-) - ja jestem winna temu, że On pije.
Chcę Go zaprosić na neutralny grunt, np. do kawiarni, podsunąć kilka publikacji o alkoholizmie i opowiedzieć o mechanizmie zaprzeczania i iluzji, rozproszonego "ja" i nałogowym regulowaniu uczuć. Czy warto mówić o takich rzeczach konkretnie i wprost? Jak to wyglądało w Waszym przypadku?
_________________
Jestem, czuję, myślę, działam.
 
 
 
Adalbert 
przyjaciel forum



Pomógł: 54 razy
Dołączył: 15 Sty 2012
Posty: 2677
Wysłany: Śro 03 Sie, 2016 20:43   

Witaj kaki,
kaki napisał/a:
czy podczas rozmowy z osobą zmagającą się z chorobą alkoholową tłumaczyć jej, że jej zachowania wynikają z mechanizmów uzależnienia?
Powiedzieć nie zaszkodzi, ale na zrozumienie bym nie liczył. Poza tym wszystkie swoje pokrętne kłamstewka i manipulacje zaraz podciągnie pod owe mechanizmy, które wynikają z choroby, a nie bezpośrednio od niego. Myślę, że na sam początek najważniejsze jest nakłonić do leczenia. I na ile się da to zachować w prostocie, bo i tak wszystko na początku wydaje się bardzo skomplikowane.
Pozostań z nami,
Pozdrawiam :-)
 
 
podpartyo 
przyjaciel forum


Pomógł: 98 razy
Wiek: 62
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 3796
Skąd: Łódź
Wysłany: Śro 03 Sie, 2016 22:25   

Cześć kaki.
Wypieranie.
W tym my alkoholicy (mam na myśli pijących) jesteśmy bardzo dobrzy.
On wypiera się przed tobą, ale przede wszystkim przed sobą.Po to są potrzebne takie próby abstynencji. One mają udowodnić tobie i jemu że jest panującym.

kaki napisał/a:
Chcę Go zaprosić na neutralny grunt, np. do kawiarni, podsunąć kilka publikacji o alkoholizmie i opowiedzieć o mechanizmie zaprzeczania i iluzji, rozproszonego "ja" i nałogowym regulowaniu uczuć. Czy warto mówić o takich rzeczach konkretnie i wprost?

Gdy piłem, takie przemowy i tłumaczenia budziły we mnie jeszcze większą agresję.
Pamiętam że kiedyś trafiłem w kuchni na wycięty artykuł z gazety dotyczący ukrytych alkoholików w szanowanych i" normalnych" rodzinach.
Jak widzisz do dzisiaj pamiętam, ale nie wywołało to we mnie wtedy niczego.
No może poza myślą że zaczynam naprawdę być pijanym ciężarem w domu....
_________________
podpartyo
 
 
Oktavarius II 
przyjaciel forum


Pomógł: 41 razy
Dołączył: 03 Wrz 2010
Posty: 1230
Wysłany: Śro 03 Sie, 2016 22:34   

ja po takiej rozmowie a raczej monologu , który miał mi uswiadomić na zdrowy rozsądek i chłopski rozum mój problem alkoholowy po prostu ubrałem sie i poszedłem na piwo.
ale słuchałem uwaznie i zgadzalem sie z argumentacją
 
 
 
kahape 
przyjaciel forum
koalka



Pomogła: 146 razy
Wiek: 65
Dołączyła: 13 Maj 2007
Posty: 3251
Wysłany: Czw 04 Sie, 2016 10:52   

kaki napisał/a:
Coraz lepiej radze sobie z nieodnoszeniem Jego zachowania do siebie, choć - oczywiście ;-) - ja jestem winna temu, że On pije.
no moja Pani, ktoś musi być winny. A przecież nie On :-D :-D
kaki napisał/a:
Chcę Go zaprosić na neutralny grunt, np. do kawiarni,
dlaczego na neutralny grunt? Żeby się nie wkurzył? Nie ma takiej gwarancji.
Jest coś takiego jak "Interwencja". http://www.psychologia.ed...aleznionej.html

Ja poszłam tą drogą. Robiłam zdjęcia, notowałam, zbierałam rachunki... jako dowody, które potem jak podstawiłam pod nos :arrow: nie mógł zaprzeczyć. Fakty, fakty są potrzebne. Coś musi nim wstrząsnąć.
Pozdr
_________________
"NIKT NIE NADEJDZIE"
Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy.
Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden
Ostatnio zmieniony przez kahape Czw 04 Sie, 2016 11:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
Hyptopter 
przyjaciel forum


Pomógł: 23 razy
Dołączył: 16 Cze 2014
Posty: 1437
Wysłany: Czw 04 Sie, 2016 19:59   

kaki napisał/a:
podsunąć kilka publikacji o alkoholizmie i opowiedzieć o mechanizmie zaprzeczania i iluzji, rozproszonego "ja" i nałogowym regulowaniu uczuć.
Cześć, kaki :-) Nie wiem, jak Twój mąż, ale ja p....nąłbym drzwiami i poszedł się nawalić. Przez nią. Bo mnie wk...
kaki napisał/a:
alkoholik to wciąż menel,
Już o tym wspominałem, ale powtórzę: 2/3 uzależnionych to tzw. "białe kołnierzyki". A ten "menel" nie koniecznie musi być zaraz alkoholikiem.
 
 
 
kaki 
przyjaciel forum


Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 03 Sie 2016
Posty: 285
Wysłany: Czw 04 Sie, 2016 20:21   

kahape napisał/a:
dlaczego na neutralny grunt? Żeby się nie wkurzył? Nie ma takiej gwarancji.
Jest coś takiego jak "Interwencja". http://www.psychologia.ed...aleznionej.html


I tak się wkurzy, wiem o tym doskonale, ale tam przynajmniej będzie MUSIAŁ wysłuchać kilku zdań, bo domu nie ma mowy, żeby wysłuchał choć jednego zdania do końca bez dopowiadania sobie, irytacji, zakrzykiwania, wyśmiewania i - a jakże - dziecinnego obrażania się. Znając zachowania mojego Męża zawsze metoda neutralnego gruntu była skuteczna w innych trudnych sytuacjach. Ten facet NIE umie rozmawiać. To urocza gaduła o du...lach, ale wara od tematów tzw. życiowych.

Wiem o interwencji - ale jeszcze nie jest na nią gotowy zespół.

Fakty - tak, zebrałam już ich trochę. Mam przygotowaną listę, którą chcę podsunąć pod nos. Rachunki - wpadł mi do głowy taki pomysł, aby je zbierać, ale wydawał mi się tak irracjonalny, że z niego zrezygnowałam. Teraz jednak wiedzę, że to może być mocny argument. Dzięki za przypomnienie o tym :-) .
_________________
Jestem, czuję, myślę, działam.
 
 
 
kaki 
przyjaciel forum


Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 03 Sie 2016
Posty: 285
Wysłany: Czw 04 Sie, 2016 20:24   

Hyptopter napisał/a:
Już o tym wspominałem, ale powtórzę: 2/3 uzależnionych to tzw. "białe kołnierzyki". A ten "menel" nie koniecznie musi być zaraz alkoholikiem.


Hyptopter :-) , ja to wiem. Mój Mąż w celu wybielenia siebie i zakłamania sytuacji woli posługiwać sie stereotypami.

Napić się chyba nie pójdzie, bo usilnie stara się zachować abstynencję. Na pewno jednak wzmocni ataki słowne. Oczywiście tylko w pieleszach domowych.
_________________
Jestem, czuję, myślę, działam.
 
 
 
kaki 
przyjaciel forum


Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 03 Sie 2016
Posty: 285
Wysłany: Czw 04 Sie, 2016 20:31   

Dziękuję za Wasze opinie - utwierdziliście mnie w przekonaniu, że przedstawienie faktów będzie najlepsze. I na tym się raczej skupię. Chyba że uda mi dodatkowo się zamącić jakoś kilkoma zdaniami stereotypowy obraz osoby z choroba alkoholową, który Mąż tak pieczołowicie podtrzymuje.
Nie mam, niestety, wsparcia (lub zrozumienia) w rodzinie Męża, a teściowa to tylko "pomagaczka" w utrzymywaniu Jego iluzji o braku problemu. Dlatego Wasze spostrzeżenia są dla mnie bardzo pomocne.
_________________
Jestem, czuję, myślę, działam.
 
 
 
Hyptopter 
przyjaciel forum


Pomógł: 23 razy
Dołączył: 16 Cze 2014
Posty: 1437
Wysłany: Czw 04 Sie, 2016 20:55   

kaki napisał/a:
zamącić /.../ stereotypowy obraz osoby z choroba alkoholową,
Ciekawe... Mam ukończone studia administracyjno-prawne, zarządzanie i pedagogikę. I gdzie tu stereotyp? :?:
 
 
 
kaki 
przyjaciel forum


Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 03 Sie 2016
Posty: 285
Wysłany: Czw 04 Sie, 2016 21:07   

Hyptopter napisał/a:
Ciekawe... Mam ukończone studia administracyjno-prawne, zarządzanie i pedagogikę. I gdzie tu stereotyp? :?:


Bo dla mojego alko białe kołnierzyki nadal nie wpisują sie w definicję alko. Mój alko uparcie odżegnuje się od przyjęcia prawd, że menel nie równa sie alko, alko to nie zawsze menel, lecz często ktoś na stanowisku, elegancki, porządny, na zewnątrz super mąż i ojciec itd.
Widzisz, dla mojego alko codziennie 3-4 piwa przez ileś tam lat to nie jest ŻADEN przejaw problemu alkoholowego. Wg Niego On pije, bo piwo lubi, ot, ja się czepiam. Tyle tylko że to ja widzę zmiany w Jego osobowości i zachowaniu, luki w pamięci, to ja doświadczam Jego manipulacji, kłamstw, niespełnionych obietnic i innych "kwiatków". Dość długo myślałam (bo tak mi wmawiał) że jestem przewrażliwiona. Teraz wiem, że niestety, nie.

A... zapomiałam dodać: mój alko zwyczajnie widzi tylko skrajności. Odnosze wrażenie, że dla niego alkoholizm to TYLKO stopniowe zwiększanie ilości wypijanego alkoholu. Nie dociera do Niego, że to choroba o postępującym charakterze, nacechowana szeregiem objawów, ktorej liczne i różnorodne symptomy mogą przez wiele lat być niezauważane.
_________________
Jestem, czuję, myślę, działam.
Ostatnio zmieniony przez kaki Czw 04 Sie, 2016 21:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
kahape 
przyjaciel forum
koalka



Pomogła: 146 razy
Wiek: 65
Dołączyła: 13 Maj 2007
Posty: 3251
Wysłany: Pią 05 Sie, 2016 12:17   

kaki napisał/a:
I tak się wkurzy, wiem o tym doskonale,
nie wiesz i nie zakładaj tak. Nie nastawiaj się. Zawsze może byc ten pierwszy raz kiedy się.... nie wkurzy.
kaki napisał/a:
Znając zachowania mojego Męża
a on :arrow: znając Twoje zacznie się bronić, bo będzie uważał że Ty go atakujesz.
I tu właśnie (być może po raz pierwszy) zmienisz swoje zachowanie.
Przecież to Twój mąż. Ten jedyny. Wybrałaś go ze wszystkich innych facetów.
Dlatego będziesz rozmawiać o ważnej dla Ciebie sprawie przerywając "mój kochany mężu"
I życzliwość jako podstawa.

Ja tak zrobiłam. Powiedziałam dzieciom, że mają iść gdzieś, bo muszę przeprowadzić poważną rozmowę z ojcem.
Wił się jak piskorz. Brakowało mu słów. Chciał krzyczeć, zarzucać mi coś, obwiniać.... ale "mój kochany mężu" wytrącało mu z ręki miecz. Przestał walczyć ze mną.
Mówię do niego - dlaczego się bronisz, przecież ja Cię nie atakuję.
I spokojnie wykładałam swoje racje.

Spróbuj od tej strony. Chyba, że kurcze chcesz go zatłuc, nienawidzisz, patrzeć nie możesz, nie cierpisz ..... tego swojego ukochanego męża. I za chiny ludowe nie chcesz się z nim dogadać.
Cel. Ustaw sobie cel. Po co to robisz? Co chcesz osiągnąć?
Powodzenia

Prawdę mówiąc, małe szanse daję aby coś dotarło i aby zaczął mniej pić. Ale trzeba próbować.
Tu jest fajny artykuł.
cyt"Wiktor Osiatyński - Trzeźwość, uczciwość, godność

Nic tylko płacz i żal i mrok i nieświadomość i zatrata!

********************************************
Na początku wydobywania się z uzależnienia jest jakaś katastrofa. Trzeźwi alkoholicy, mówiąc o niej, używają terminu dno. Obrazowo mawiają, że spośród blisko trzech milionów członków ruchu Anonimowych Alkoholików na całym świecie nie spotkali ani jednego przypadku, by ktoś zadowolony z życia i z siebie wstał, ogolił się nie drżącymi rękami, włożył dopiero co wyprasowaną przez siebie koszulę, wypił poranną kawę, zamyślił się i postanowił coś zrobić ze swoim alkoholizmem.... "kcyt
http://forumalko.alkoholi...opic.php?t=5086

Czy Twoja rozmowa będzie jakąś katastrofą?
Dlatego myślę, że fakty, fakty mogą nim wstrząsnąć.
Pozdr
_________________
"NIKT NIE NADEJDZIE"
Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy.
Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden
 
 
 
kaki 
przyjaciel forum


Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 03 Sie 2016
Posty: 285
Wysłany: Nie 07 Sie, 2016 01:15   

Widzisz, kahape... spokojnie i rzeczowo to ja już od dawna Mu wykładam racje. Efekt jest ten sam: wyprowadzony z równowagi swoją własną zlością. Klasyk zaprzeczania...
Kochałam bardzo mojego Męża. I kocham nadal, ale teraz już tą inną miłością: od kilku tygodni coraz twardszą. Z Jego popijaniem walczyłam od lat - bo przez wiele lat traktowałam to jako irytujące popijanie. Owszem, zwracałam uwagę, tłumaczyłam jak dziecku, płakałam, prosiłam, ostrzegałam (tylko gróźb nie stosowałam). Na chwilę była poprawa. To był spokojny "pijus": po alkoholu żadnych awantur, wesoły rzadziej melancholijny, nigdy Go nie niańczyłam po imprezie i na kacu. Fakt: wkurzałam się, kiedy popił i był skacowany, bo spał i trzeźwiał, czym rozwalał nasze wcześniejsze plany. Wiele lat temu poinformowałam, że nie podoba mi się jego picie i więcej mu żadnego piwa nie kupię (pije głównie piwo i dlatego nie dał sobie nigdy wytłumaczyć, że to TEŻ alkohol i TEŻ może uzależnić).
Z emocjami generalnie nigdy dobrze sobie nie radził, z rozmowami o życiu i na poważniejsze tematy - zawsze było kiepsko, ale dawaliśmy radę. Ot, taka urocza gaduła.
Zmiana przyszła w zeszłym roku - kiedy po raz pierwszy w życiu autentycznie potrzebowałam wsparcia. Zrobił straszne rzeczy i chyba wtedy przeskoczył definitywnie z fazy picia ryzykownego w fazę krytyczną. Prawie mnie psychicznie zabił, prawie rozwalił małżeństwo. Przeszłam piekło. Dowiedziałam się wtedy, że manipulował mną już od kilku lat - żeby mieć komfort picia. Wtedy jeszcze nie rozumiałam do końca tego, co zrobił, ani tego, że jest chory. Nie miałam czasu na zatrzymane się i wgłębienie w temat alkoholizmu : w tym samym czasie walczyłam o małżeństwo, wspierałam umierającą na raka mamę, zmagałam się z przewlekłą chorobą dziecka i starałam się zabezpieczyć byt rodzinie i... zrozumieć, co takiego się stało w moim życiu, że w ciągu kilku zaledwie tygodni wszystko szlag trafił. Patrząc wstecz, dziwię się, jak to wszystko ogarniałam... Przystopowałam, kiedy odezwał się we mnie instynkt samozachowawczy. Przymusowo zwolniłam. I poprosiłam o czas i dar rozeznania. Dostałam to i ZOBACZYŁAM; puzzle zaczęły sie składać w calość. ZROZUMIAŁAM też postępowanie mojego Męża. To zrozumienie pozwoliło mi zdystansować się i spojrzeć realnie na to, co się dzieje i przestać balansować między nienawiścią a miłością. Każdego dnia, zasypiając i się budząc, prosiłam o to drugie uczucie, o siłę do zamiany negatywnych uczuć w miłość. Udało się. Dlatego teraz, znając już sekrety i mechanizmy CHOROBY alkoholowej, życzliwości mi nie brak. Sęk w tym, że zaczynam wątpić, czy do ograniczonego alkoholem umysłu da się jeszcze dotrzeć... :-( I czy da się wypowiedzieć choć jedno zdanie do końca, bez złośliwych dopowiedzi z jego strony, paranoicznych urojeń, zdziecinnienia i tej wszechobecnej u Niego złości.
Masakra...

I tak się zastanawiam, jak się zachować: dziś, po ponad miesiącu abstynencji którą sam sobie narzucił (względnej, bo w tym czasie wypił w sumie może ze 4-5 piw), postanowił się upić. Na moje pytanie dlaczego to zrobił, odpowiedział z dziecięca buńczucznością napitego: "bo chciałem". Ok, rozumiem, że to wynika z choroby i prób udowodnienia sobie, że się jeszcze panuje nad piciem. Ale co z jutrem: zwrócić uwagę, olać sprawę, rzucić zdanie rzeczowego komentarza wskazując na fakty (i tak się wkurzy)... Bo na rozmowę choćby kilkuzdaniową nie ma szans...
Sama nie wiem. Nie rusza mnie emocjonalnie to, co zrobił, ale czuję, że jakoś zareagować muszę, jak wytrzeźwieje.
Poradźcie. Bo chyba bardziej czułam, jak reagować, kiedy pozwalałam buzować swoim emocjom...
_________________
Jestem, czuję, myślę, działam.
 
 
 
Jaskółka 
przyjaciel forum



Pomogła: 35 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 04 Sie 2012
Posty: 2484
Wysłany: Nie 07 Sie, 2016 06:02   

kaki napisał/a:
To zrozumienie pozwoliło mi zdystansować się i spojrzeć realnie na to, co się dzieje i przestać balansować między nienawiścią a miłością. Każdego dnia, zasypiając i się budząc, prosiłam o to drugie uczucie, o siłę do zamiany negatywnych uczuć w miłość. Udało się.


Dokładnie. To nie jest takie pstryk, ale szłaś dobrą drogą,
Nadal idziesz dobrą drogą, ale czy on zechce się dołączyć nie wiem. Zaskoczyło mnie w Twoim poście uczucie miłości do niego, tzn dało się to odczuć. A tak bardzo brakuje mi tego w postach współuzależnionych. Kaki, można jeszcze coś zrobić, żeby to co zasiałaś mogło wykiełkować. Nie pisałaś o tym, może przeoczyłam ale czy Ty pracujesz nad sobą? Chodzisz do terapeuty? Na mitingi? Poza tym , że jest Ci to potrzebne, może się też stać zaskoczeniem twojego alkoholika że coś w waszym związku trzeba leczyć, i ty poszłaś do ''lekarza'' wiec i on może...
Pozdrawiam :)
Ostatnio zmieniony przez Jaskółka Nie 07 Sie, 2016 06:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
podpartyo 
przyjaciel forum


Pomógł: 98 razy
Wiek: 62
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 3796
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie 07 Sie, 2016 08:21   

kaki napisał/a:
Sęk w tym, że zaczynam wątpić, czy do ograniczonego alkoholem umysłu da się jeszcze dotrzeć... :-( I czy da się wypowiedzieć choć jedno zdanie do końca, bez złośliwych dopowiedzi z jego strony, paranoicznych urojeń, zdziecinnienia i tej wszechobecnej u Niego złości.

Każdy z nas jest trochę inny, dlatego trochę inaczej reagujemy na reakcję najbliższej osoby. Schematyczne jest że wypieramy. On też będzie wypierał do końca. A końcem może być wiele sytuacji. W obecnie aktywnych wątkach na forum, masz kilka przykładów co zatrzymało aktywnych pijących. Ja bym to podzielił na dwie grupy, Jedna to osobiste dno, a druga to zagrożenie dotychczasowego życia.
Osobiste dno to dla mnie świadomość że już jestem śmieciem dla siebie samego.
A zagrożenie z zewnątrz to znikający dom, rodzina, żona. Prawdziwie znikający.
Kochasz męża, on to w jakiś sposób czuje i wie że może jeszcze mieć was oboje.
Twój opis daje podstawy do podejrzeń, że on nie widzi osobistego dna.
Pozostaje uderzenie z zewnątrz.
Co w tym haśle się mieści? Sądzę że wiesz.
_________________
podpartyo
 
 
kahape 
przyjaciel forum
koalka



Pomogła: 146 razy
Wiek: 65
Dołączyła: 13 Maj 2007
Posty: 3251
Wysłany: Nie 07 Sie, 2016 10:11   

Skoro
kaki napisał/a:
spokojnie i rzeczowo to ja już od dawna Mu wykładam racje
i nie ma efektu to trzeba skończyć z gadaniem i przejść do czynów.
"Obłęd: powtarzać w kółko tę samą czynność oczekując innych rezultatów."(Ameise)
kaki napisał/a:
starałam się zabezpieczyć byt rodzinie i... zrozumieć, co takiego się stało w moim życiu, że w ciągu kilku zaledwie tygodni wszystko szlag trafił.
też oszukujesz siebie, zaprzeczasz, skoro
kaki napisał/a:
Dowiedziałam się wtedy, że manipulował mną już od kilku lat - żeby mieć komfort picia.
taka jest prawda.
podpartyo napisał/a:
On też będzie wypierał do końca. A końcem może być wiele sytuacji.
podpartyo napisał/a:
A zagrożenie z zewnątrz to znikający dom, rodzina, żona. Prawdziwie znikający.
odseparuj go od siebie, od rodziny, ale tak naprawdę, na gruncie, fizycznie.

Ja gadałam, pokazywałam... Zgłosiłam go na Komisje ds rozwiązywania problemów alkoholowych, Odkryłam tajemnicę światu -dowiedziała się rodzina o "sekrecie"....
Przestraszył się, ale jeszcze popijał.
Przełomem było przeniesienie mebli i rozdzielenie fizyczne.
Po prostu przeniosłam do jednego pokoju kanapę, szafę i tv dla niego, a ja w drugim pokoju z dwiema córkami. Jak na kolonii. To było straszne (tzn. warunki dla mnie) ale opłaciło się. Poczuł, tak naprawdę, że traci rodzinę. Już bez żartów. Drzwi pozamykane. U nas śmiech, wesoło, gadki a on sam siedzi, gapi się w telewizor i nie ma do nas wstępu.
Jednocześnie wystąpiłam do sądu o separację. (na rozwód nie mogłam się zdecydować).
W sądzie powiedziałam, że kocham mojego męża ale on nie chce przestać pić a ja nie mogę tak dłużej żyć. Dostaliśmy wyrok - odroczenie na 3 m-ce. To było dokładnie w dniu moich 50-urodzin.
Ale gdyby nie przestał pić, byłam gotowa rozstać się z nim i fizycznie i "w głowie".

Kaki, czy Ty jesteś gotowa rozstać się ze swoim mężem gdyby jednak wybrał picie?
Bo, czasami mam wrażenie, że nie za bardzo przeszkadzają Ci jego piwa. Po prostu jest dla Ciebie męczące. Wnioskują to z tego
kaki napisał/a:
To był spokojny "pijus": po alkoholu żadnych awantur, wesoły rzadziej melancholijny, nigdy Go nie niańczyłam po imprezie i na kacu. Fakt: wkurzałam się, kiedy popił i był skacowany, bo spał i trzeźwiał, czym rozwalał nasze wcześniejsze plany.
kaki napisał/a:
Ot, taka urocza gaduła.
wiem, agresor to zupełnie co innego.
Mam w rodzinie gościa, który zawsze ma coś w kieliszku. Ile razy by się nie przyszło - w zwykły dzień, czy tez impreza- zawsze ma coś nalane. Raz więcej, raz mniej.... ale samochodem już nie pojedzie, gdyby była potrzeba. Na karku 60-tka i tak już od wielu lat. Żona nie widzi problemu.
Ale może ja mam skrzywione podejście.
Pozdr
_________________
"NIKT NIE NADEJDZIE"
Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy.
Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden
 
 
 
jolcia870 
przyjaciel forum


Pomogła: 11 razy
Wiek: 36
Dołączyła: 31 Lip 2016
Posty: 725
Wysłany: Nie 07 Sie, 2016 15:11   

Nie mnie to oceniać, ale powiem Ci z doswiadczenia. Mój mąż też przystopował z piciem na jakiś czas a później znów to samo. Walcz póki go jeszcze kochasz, póki jeszcze masz siłę, póki nie włączył mu się agresor. Fajnie, ze jesteś stanowcza, ale wydaje mi się że też nie do końca. Ja byłam opiekunką męża i niestety wszystko się rozsypało jak na razie. Ale coś Ci powiem, najlepiej jakiby ktoś inny mu uświadomił co robi. Nie znam Twojego męża. Ale na swoim przykładzie Ci powiem, że moje słowa były niczym. I zapewne jak ja mu coś mówiłam to on się po tym nachlał bo miał powód. Przed Świętami go błagałam wręcz, ale Święta spędziełam w nerwówce. Szkoda, że Twój mąż nie chce chodzić na terapię, dużo pomogłaby mu...
 
 
 
kaki 
przyjaciel forum


Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 03 Sie 2016
Posty: 285
Wysłany: Pon 08 Sie, 2016 17:05   

kahape napisał/a:
wiem, agresor to zupełnie co innego.

Właśnie dlatego, że włączają się coraz częściej wątki agresji psychicznej - głównie na trzeźwo, pojawiły się szyderstwa, przerzucanie winy, prowokowanie awantur, okresy "kontrolowanej" abstynencji z kolejnymi ciągami (ale bez upijania się, ot, znów drinki, piwa...), dualizację osobowości, oczernianie mnie przed rodziną i znajomymi, bezczelne manipulacje, palimpsesty po wypiciu, postanowiłam głębiej zainteresować się sprawą, bo mój mąż nigdy taki nie był. FAKTY, kahape, mnie powaliły - wynika z nich, że pije szkodliwie i jest w fazie krytycznej. Dopóki nie uświadomiłam sobie, że alkoholizm to CHOROBA, traktowałam to jak zjawisko - przyznaję, że kiedy prawda do mnie wreszcie dotarła, posypałam się psychicznie, bo stresu i tajfunu życiowego miałam dość.

Dziękuję za wasze dotychczasowe rady i wszystko, co piszecie - dla mnie to potwierdzenie, że działam dobrze. Wczoraj po przebudzeniu zapytałam męża wprost, ale rzeczowo i spokojnie, dlaczego w sobotę się spił, skoro obiecał ograniczyć alkohol i wytrwał w tym prawie 5 tygodni. Odpowiedź: bo chciałem.

Zaprosiłam jednak wczoraj Go do kawiarni. Przedstawiłam fakty - przygotowałam Mu to czarno na białym i po kolei przedstawiałam: ile pije, co to jest choroba alkoholowa, jakie ma etapy, mechanizmy, i inne info. Rzeczowo i najprościej, jak można, żeby widać w tym było spójność i logikę. Opowiedziałam Mu o wszystkim. Dałam do ręki testy autodiagnostyczne i telefony do poradni leczenia uzależnienia w naszym mieście. Reakcję możecie sobie wyobrazić: zaprzeczanie, prowokowanie, drwiny, głupie podśmiechiwanie się, wil się, migał, etc...Powiedziałam mu, że Jego reakcja jest normalna i że to również wynik choroby. Zaskoczyło Go to. Zainteresował się, kiedy narysowałam Mu schemat, jak alkohol niszczy mózg. Zaczął słuchać, kiedy podawałam na przykładach Jego zachowania, jak działają mechanizmy uzależnienia. Poinformowałam, że będę wsparciem dla Niego, ale nie dla Jego choroby. Jeśli zechce, mogę iść z nim nawet na pierwsze spotkanie do poradni. Ale powiedziałam też jasno: że teraz świadomość swojej choroby ma i wszystko w Jego rękach, "tajemnica" została nazwana imieniem właściwym i ujawniona, jest dorosłym człowiekiem i co zrobi, to jego decyzja Jeśli jednak zacznie nas ciągnąc na dno, odetnę linę i na to dno pójdzie sam. On wie, że jestem długo cierpliwa, ale jak już coś postanowię, to jestem konsekwentna do bólu.

Słuchał, wszystko wie, zatem...bajka? :-| Nie... Teczka z materiałami, którą dostał, nietknięta od wczoraj. Nie przerobił na razie testów ani nie przeczytał niczego. Poradziłam mu wczoraj, żeby - jeśli mi nie wierzy - wszedł na mądre forum, takie, jak to. I niech napisze coś o swoim piciu i spróbuje manipulować. Zostanie rozszyfrowany w 2 sekundy i dostanie kubeł zimnej wody na głowę. ale też dużo życzliwości, wsparcia i praktycznych porad. Korzysta z netu z telefonu, więc może jednak zacznie czytać w tajemnicy przede mną. To byłoby super.

Dziś od rana pracuje jak szalony. Jest przygaszony - widzę, ze trawi to, co usłyszał. Wiem, że potrzebuje czasu.

Pytaliście mnie, czy chodze do terapeuty i na mityngi. Do terapeuty - tak. To on w 5 minut rozszyfrował mojego męża (przyznam, że ja musiałam do tej diagnozy długo dojrzewać i byłam anty - do czasu). Na mityngach nie byłam. Chyba się wybiorę - choćby z czystej ciekawości.
Szyderstwa męża wczoraj ukręciłam informacją, że rozmawiałam ze specjalistami. I z osobami, które mają w otoczeniu alkoholika lub są alkoholikami, którzy trzeźwieją lub wytrzeźwieli.
Ja dużo czasu poświeciłam na zrozumienie tematu i przygotowanie mojego wczorajszego "wystąpienia". Ale wiecie co? Czuję się teraz, kiedy juz odkryłam wszystko przed moim Mężem, jakby mi ktoś kilkutonowy ciężar zdjął z pleców. I dziś jest pierwszy dzień. kiedy moje mysli nie krążą obsesyjnie koło Niego i Jego zachowań. Jak wczoraj próbował się mna psychicznie bawić, usłyszał wprost, stanowczo: bzdura; nie manipuluj mną, to nie moja wina. I koniec rozmowy z mojej strony.
_________________
Jestem, czuję, myślę, działam.
 
 
 
Oktavarius II 
przyjaciel forum


Pomógł: 41 razy
Dołączył: 03 Wrz 2010
Posty: 1230
Wysłany: Pon 08 Sie, 2016 20:24   

jesteś niesamowita.
Twoja strategia i konsekwencja działania powala na kolana.

a teraz żeby nie było za słodko.
sądzę że w Waszym domu to Ty nosisz spodnie i trzymasz wszystko w garści
a Twojemu chłopu została tylko decyzja trzy czy cztery piwa.
on po prostu ucieka w swiat w którym może rządzić.
no powiedz ma coś swojego, jakąś pasję jakiś wypad na ryby czy mecz z kumplami
 
 
 
podpartyo 
przyjaciel forum


Pomógł: 98 razy
Wiek: 62
Dołączył: 09 Mar 2010
Posty: 3796
Skąd: Łódź
Wysłany: Pon 08 Sie, 2016 20:30   

kaki napisał/a:
I dziś jest pierwszy dzień. kiedy moje mysli nie krążą obsesyjnie koło Niego i Jego zachowań.

365 dni takich życzę a potem spójrz jeszcze raz z uwagą na męża! :-D
_________________
podpartyo
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,25 sekundy. Zapytań do SQL: 13